Z niemałym zaciekawieniem czytam kolejne wypowiedzi prasowe, telewizyjne etc., obecnego i byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego na temat ostatniej nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Ileż ci luminarze wyleli łez nad upadkiem Polski i polskiej demokracji, wywołanej zmianą prawa. Prostą drogą Polska ma stanąć w jednym szeregu z Białorusią i Rosją. Ponoć 20 listopada b.r. pogrzebano w Polsce liberalną demokrację.

Czytaj: Prof. Zoll: to koniec państwa prawa w Polsce>>>

Nie chcę w tym miejscu rozważać zasadności ostatniej nowelizacji ustawy o TK, trafności wymienianych argumentów, oraz zadziwiającego milczenia obecnych „obrońców demokracji”, gdy kilka miesięcy temu to ówczesna koalicja PO-PSL urządziła istny skok na Trybunał Konstytucyjny, pragnąc umieścić w nim swoich wybrańców. Co prawda wykazali się swoistym samoograniczeniem, obsadzając mogące zawakować miejsca tylko do końca roku, choć przecież mogli i na 10 lat naprzód. W każdym bądź razie zamiast tego pragnę zwrócić uwagę na wyjątkową aktywność medialną i polityczną obecnego i byłych prezesów TK w procesie stanowienia prawa. Nowelizacja czerwcowa odbyła się przecież z czynnym udziałem prezesa TK w pracach legislacyjnych, a przed ostatnią nowelą wypowiedzieli się chyba wszyscy byli, a i po wielokroć obecny prezes TK np. tak „(…) Podejrzewam, że chodzi o rozbijanie Trybunału od wewnątrz”. Do tego mamy ekspresowe wyznaczenie terminu rozprawy w sprawie ostatniego wniosku PO, dotyczącego czerwcowej nowelizacji. Trudno tu nie dostrzec tła politycznego.

Czytaj: Prof. Rzepliński: próba rozbicia Trybunału od wewnątrz>>>


W mojej ocenie jest to zachowanie nielicujące z powagą urzędu sędziego i prezesa (chociażby i w stanie spoczynku) Trybunału Konstytucyjnego. Jestem zwolennikiem starej szkoły, że sędzia wypowiada się jedynie w wyrokach i uzasadnieniach. To jest zadanie sędziego. Natomiast nie jest zadaniem sędziów ingerować w proces stanowienia prawa, ani w formie udziału w komisjach sejmowych, lobbingu, czy też recenzowania ustaw,. To jest zadanie władzy ustawodawczej. Od recenzowania zaś prac rządowych jest opozycja oraz media. Jakże inaczej oczekiwać, że TK będzie bezstronnym arbitrem, gdy wcześniej był stroną politycznego sporu? Trybunał Konstytucyjny powinien badać konstytucyjność ustawy, gdy we właściwym trybie zostanie przedstawiony mu stosowny wniosek. Trudno zaś w tej sytuacji oczekiwać od Trybunału bezstronności, gdy czołowe persony z jego grona biorą czynny udział w debacie politycznej, zajmują określone stanowisko w mediach, a wcześniej czynnie biorą udział w nowelizacji ustawy.

Czytaj: Konstytucjonaliści: zmiana ustawy o TK spowoduje zamęt prawny>>>

Tak, istotnie bieżący obrót spraw zmierza w kierunku wschodnim, chociaż nie w takiej formie, jak to barwnie opisują prezesi TK i wspierający ich politycy i dziennikarze. Pragnę tu przypomnieć kryzys konstytucyjny w Rosji w 1993r. Wtedy także, ówczesnemu prezesowi Trybunału Konstytucyjnego w Rosji Walerijowi Zorkinowi, wydawało się, że może on być recenzentem uchwalanych ustaw, często brylował w telewizji, chwaląc, lub ganiąc uchwalane ustawy. A ze miało to miejsce w okresie bardzo ostrego sporu kompetencyjnego pomiędzy prezydentem Jelcynem, a parlamentem, Zorkin i kilku innych popierających go sędziów utraciło decyzją prezydenta w grudniu 1993r. swoje stanowisko za, jak to określano, działalność polityczną niezgodną z powagą urzędu sędziowskiego.

Czytaj: Obywatelskie Forum Legislacji krytycznie o projektach dot. TK>>>

Piszę powyższe w celu wskazania, że angażowanie się w życie polityczne oraz eskalacja sporu z rządzącą większością nie służy budowie autorytetu Trybunału Konstytucyjnego. Rola Trybunału jest służebna, a nie władcza, a ostatecznym arbitrem w ustroju demokratycznym są wyborcy, a nie sędziowie. Zamiast wieść lud na barykady, prezesi Trybunału powinni raczej skupić się na poszukiwaniu rozwiązania, które pozwoli wrócić Trybunałowi do właściwej mu roli strażnika konstytucyjności prawa. Bez odium upolitycznienia, do którego, niestety, przyczynił się i obecny prezes. Zastanowić się przy tym trzeba, czy istotnie warto dla ambicji kilku sędziów in spe wybranych awansem przez koalicję PO/PSL dalej osłabiać powagę tego urzędu? Fakt wyboru nie jest tu jakąś świętością. Przypomnę tu, że 8 lat temu (niektórym) sędziom TK i mediom liberalnym nie przypadł do gustu wybór do TK w 2007r. adw. Lidii Bagińskiej. Ta zmuszona została do złożenia rezygnacji. Być może to jest kierunek wyjścia z powstałego impasu.     

Autor: adw. Andrzej Nogal, Warszawa

Dowiedz się więcej z książki
Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł