We wtorek rząd przyjął projekt zmiany Kodeksu wykroczeń. Zaproponowano w nim m.in. zaostrzenie kar za niedopilnowanie niebezpiecznych zwierząt. Obecnie "kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 zł albo karze nagany", propozycje zakładają podniesienie grzywny do 5 tys. zł oraz wprowadzenie możliwość kary ograniczenia wolności, jako kary alternatywnej w sytuacji, kiedy np. z góry wiadomo, że właściciela zwierzęcia nie stać na zapłatę kary grzywny. Ograniczenie wolności ma też grozić za "szczucie psem".

Czytaj: Nawet 5 tys. zł grzywny dla właściciela psa - bestii>>

Rozwiązanie jak najbardziej słuszne, realny problem
W ocenie adw. Topczewskiej takie rozwiązanie jest jak najbardziej słuszne i zasadne ponieważ mandaty obecnie nakładane są symboliczne. 

- To jest realny problem, taka niefrasobliwość opiekunów psów z ras agresywnych, lub po prostu psów nieułożonych, które reagują agresywnie na inne zwierzęta i na ludzi, może skończyć się tragicznie. Ja mam wielu klientów, którzy w ten sposób stracili swojego zwierzaka albo sami zostali pogryzienie i ponosili tego konsekwencje poprzez długotrwałe leczenie. Surowsza kara jest zasadna - mówi LEX.pl. 

W jej ocenie, w dobrym kierunku idzie też propozycja wprowadzenia możliwości kary ograniczenia wolności. 

- Takie rozwiązanie, szczególnie dla tych osób, które pies zaatakował kogoś nie po raz pierwszy, będzie miało walor wychowawczy. Mandat rzędu 200, 300 zł może być dla wielu nieodczuwalna karą, ograniczenia wolności, polegające na nieodpłatnej pracy społecznej ma dużo większą dolegliwość i lepszy skutek dla tych, którzy nie rozumieją, że pies też może stwarzać realne niebezpieczeństwo - dodaje ekspertka. 

Spraw więcej, zmiana podejścia sędziów
Adwokat zaznacza, że spraw dotyczących pogryzienia przez agresywne zwierzę innych zwierząt lub ludzi jest coraz więcej. Zmienia się też - w jej ocenie - podejście sędziów do problemu. 

- Nastąpił pewien przełom. Kiedyś można było jedynie dochodzić zwrotów kosztów leczenia, a w przypadku śmierci psa - utraty wartości rynkowej, przy czym w przypadku kundelka ta wartość rynkowa była żadna, a w przypadku psów rasowych zależna np. od wieku. Właściciel, który stracił w ten sposób swojego zwierzaka mógł dochodzić jedynie kosztów leczenia. Teraz możliwe - choć jeszcze nieuregulowane w przepisach, jest dochodzenie zadośćuczynienia za krzywdę spowodowaną śmiercią pupila  - mówi mecenas. 

Jak wyjaśnia, sędziowie - podobnie jak w przeszłości, w sprawach dotyczących ofiar wypadków samochodowych - uznają, że w przypadku takiej śmierci zwierzęcia dochodzi do naruszenia dobra osobistego jakim jest więź rodzinna

- Sądy zaczynają uznawać, że więź między człowiekiem i zwierzęciem to jest dobro osobiste, które jest naruszone poprzez śmierć. Innymi słowy zaczynają traktować zwierzę nie tylko jako rzecz, do której stosują się przepisy kodeksu cywilnego, ale też jako członka rodziny, po którym odczuwa się ból, smutek - dodaje.