Niektórzy korespondenci niemieccy piszą o Polsce w sposób skandaliczny - powiedział ambasador. Wymienił w tym kontekście m.in. korespondenta "Suddeutsche Zeitung" Floriana Hassela. - Czasami nawet obrażają, tak jak ostatnio Florian Hassel moją żonę. Osobie o tak wybitnym i prawniczo urozmaiconym dorobku zawodowym zarzucił brak kompetencji do pełnionej funkcji. Stwierdził również, że werdykt TK w sprawie rozdzielenia demonstracji odbywających się w zbliżonym miejscu ogranicza prawo do demonstrowania, co jest kompletną bzdurą. To człowiek nieodpowiedzialny - ocenił Przyłębski.
Ambasador zapowiedział "stanowczy sprzeciw wobec niemieckiej kampanii medialnej". - Zaczniemy monitorować gazety bardziej detalicznie. Będziemy informować redaktorów naczelnych o niekompetencji, braku profesjonalizmu lub nierzetelności ich korespondentów, będziemy także częściej publikować sprostowania przeinaczeń i zwykłych kłamstw - oświadczył. Jako kluczową uznał w tym zakresie ścisłą współpracę z Redutą Dobrego Imienia.
Zdaniem Andrzeja Przyłębskiego  niemiecka krytyka pod adresem polskich mediów jest niesłuszna. - Krytykuje się brak pluralizmu w mediach polskich, ale w rzeczywistości to pluralizm mediów niemieckich pozostawia dużo do życzenia - oznajmił, dodając, iż w Polsce "są pisma od prawa do lewa, a w Niemczech dominują natomiast media lewicowe lub centrolewicowe". Słowa krytyki skierował również w stronę dziennikarstwa niemieckiego, które - w ocenie ambasadora - przedstawia "jednostronny i fałszywy obraz Polski".
(ks/pap)