Krzysztof Sobczak: Czy rzeczywiście Kodeks spółek handlowych wymaga zmiany?
Andrzej Kidyba:
Tak, chociaż nie jestem zwolennikiem częstych zmian prawa. Wręcz uważam, że do tego trzeba podchodzić bardziej konserwatywnie, a nie co chwilę coś zmieniać.


Ale ten kodeks, uchwalony w 2000 roku, nie był chyba zbyt często zmieniany?

Ależ był, bo jeśli weźmiemy chociażby trzy ostatnie lata, to był nowelizowany kilkakrotnie. I nie wszystkie te zmiany były uzasadnione, a niektóre wręcz były chybione. Poprawia się pomyłki z wcześniejszych nowelizacji, wprowadza się nowe przepisy, które nie wiadomo czemu mają służyć.

Dotyczyło to też tego kodeksu, czy dokonuje pan teraz generalnej oceny naszej legislacji?
Niestety, tego kodeksu też to dotyczy. Wcześniej przez wiele lat był on nowelizowany w sposób „cywilizowany”. Jeśli rzeczywiście była taka potrzeba, to eksperci siadali i dyskutowali, co i jak należy zmienić. Spokojnie i bez pośpiechu. A ostatnio mamy coś, co przypomina „biegunkę” legislacyjną. Nie kwestionuję potrzeby zmian wymuszanych przez dyrektywy Unii Europejskiej, chociaż przy ich wprowadzaniu też trzeba robić to dobrze. Ale są nowelizacje, które nie mają "ojca". Dochodzi do jakiejś zmiany w ustawie, do której nikt nie chce się przyznać.

Rozumiem, że pana propozycja ma mieć bardziej systemowy charakter.
Mój postulat wiąże się z odwróceniem uwagi od pewnego trendu polegającego na  koncentrowaniu się tylko  na spółkach kapitałowych. To te przepisy były z reguły modyfikowane.  Ja natomiast proponuję zwrócenie teraz większej uwagi na spółki osobowe.

A dlaczego? Status tych spółek jest źle uregulowany? Jakoś to im doskwiera?
Nie w tym rzecz. Spółki osobowe stanowią dość dużą grupę podmiotów. One wprawdzie nie dominują, jest ich mniej niż na przykład spółek z ograniczoną odpowiedzialnością.  Jest około 40 tysięcy spółek jawnych, a do tego kilka tysięcy partnerskich, komandytowych i komandytowo - akcyjnych. To powoduje, że warto zobaczyć jak one funkcjonują. Nie powiedziałbym, że obecne przepisy w jakiś wyraźny sposób utrudniają tym spółkom życie. Spółki jakoś dają sobie radę. Chodzi tylko o to, by usunąć to, co trzeba niepotrzebnie wyinterpretowywać. Ale są też takie przepisy, które rzeczywiście są źle skonstruowane i powodują trudności w zrozumieniu konstrukcji prawnych. Czy wręcz utrudniają funkcjonowanie spółek.

Czyli na przykład co?
No jeżeli popatrzymy na przepisy o spółce komandytowo - akcyjnej, to treść niektórych przepisów jest wielce wątpliwa. Np. artykuł 132, który przewiduje, że komplementariusz może wnieść wkład do spółki na kapitał zakładowy lub na inne fundusze. Sugeruje to, że komplementariusz może wnieść wkład tylko na kapitał zakładowy. Czyli de facto będzie akcjonariuszem, a nie komplementariuszem. Podobny problem jest też z samym utworzeniem spółki komandytowo - akcyjnej. Przyjąć należy, że powstaje ona w sposób zbliżony do tworzenia spółki akcyjnej. Ale inni mówią: nie, bo mamy przepis (art. 129 k.s.h.), że osoby podpisujące statut stają się założycielami spółki, a statut powinni podpisać conajmniej wszyscy komplementariusze. A skoro wszyscy komplementariusze, no to taka spółka powstaje bez konieczności objęcia akcji. A to też nieprawda. W innym miejscu (art. 145 § 2 k.s.h.) można mieć wrażenie, że „substratem” walnego zgromadzenia są też komplementariusze. Ale skąd się wziął problem i moim zdaniem konieczność nowelizacji? Pominę spółkę partnerską i komandytowo - akcyjną jako te, które są nowymi tworami w kodeksie spółek handlowych. Bardziej chciałbym skoncentrować się na spółce jawnej, która jest takim punktem odniesienia dla wszystkich spółek osobowych. Do trzech spółek osobowych kodeks nakazuje stosować ,w zakresie nieuregulowanym, odpowiednio przepisy dotyczące spółki jawnej.
A co tymczasem stało się ze spółką jawną? Otóż praktycznie prawie bez zmian przeniesiono spółkę jawną z Kodeksu handlowego (1934r.) do Kodeksu spółek handlowych (2001r.). Jednocześnie dodano cztery ważne przepisy: artykuły 8, 9 10 oraz artykuł 31, wprowadzające zupełnie nową jakość do tych spółek. A pozostałe przepisy  (te z 1934r.) zostały  w minimalnym stopniu  zmienione.
Tu trzeba pamiętać, że według regulacji z 1934r. spółka jawna nie miała podmiotowości prawnej, ale była wspólnością łączną. W nowym kodeksie, w artykule 8 przyjęto podmiotowość prawną spółek osobowych, ale w regulacjach dotyczących spółki jawnej nic prawie nie zmieniono. Tak się nie da, bo wspólność łączna i podmiotowość prawna to są zupełnie odmienne konstrukcje prawne. Ponadto uważam, ze można wykorzystać szereg uregulowań, które sprawdziły się w spółkach kapitałowych. Na przykład, nie mamy zasad reprezentacji spółek osobowych w umowach ze wspólnikami, czyli  regulacji problemu czynności prawnych z samym sobą. Jest cały szereg niekonsekwencji w przepisach, czasami mamy do czynienia z odmiennym uregulowaniem tego samego zagadnienia w dwóch różnych spółkach (np. art. 33 i 116 k.s.h. czy 25¹ § 2, art. 109 § 2 i 134 § 2 k.s.h.). Stąd postulat, by „przewietrzyć” nieco te przepisy.

A do kogo ten postulat jest adresowany?
Do tych instytucji, które mogą występować z inicjatywą zmian.  Dobrze by było, aby działająca przy ministrze sprawiedliwości Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego wzięła pod uwagę również takie propozycje w swoich pracach. Chodzi jednak o to, aby nie robić tego pochopnie. Potrzebny jest tu spokój i plan. Jest wiele przykładów nieprzemyślanych zmian. Jeśli zechce pan dowiedzieć się, dlaczego kapitał zakładowy w spółce z o.o. wynosi 5 tysięcy złotych, to nigdy pan tego nie ustali. Nie ma na to logicznej odpowiedzi. Byłem uczestnikiem posiedzenia komisji sejmowej i widziałem jak to wyglądało. Tak naprawdę „wytrząśnięte” to było z rękawa.

Wśród zagadnień proponowanych do dyskusji podczas współorganizowanej przez pana w marcu konferencji (konferencja.LEX.pl/konferencja_ksh/) wymieniany jest także artykuł 299 Kodeksu spółek handlowych. Z takim komentarzem, że jest on najbardziej "dyskutowanym" przepisem w całym kodeksie. Czy dlatego, ze dotyczy odpowiedzialności zarządów?
Jest to przepis, wokół którego narosło najwięcej orzeczeń Sądu Najwyższego. Było ich ponad 200. A w tym różne interpretacje, różne spojrzenia.

A układa się to przynajmniej w jakąś linię orzeczniczą?
Są dwie sprzeczne ze sobą. A nawet trzy, bo jest jeszcze taka po środku. Jedna z nich przyjmuje odpowiedzialność odszkodowawcza, a druga, gwarancyjną. A przecież to są „dwa światy”. Bo jeżeli mówimy, że artykuł 299, dotyczący odpowiedzialności członków zarządu, ma charakter odszkodowawczy, to musi zostać wykazana szkoda. Moim zdaniem cel tego przepisu był inny. Jeżeli egzekucja przeciwko spółce okaże się bezskuteczna, to nie oznacza, że powstaje szkoda, ale że mamy do czynienia z odpowiedzialnością typu gwarancyjnego. Ale sam fakt ponad 200 orzeczeń Sądu Najwyższego świadczy o tym, że z tym przepisem jest coś nie w porządku.

Ale on wymaga zmiany, czy tylko wykładni, ogłoszonej z odpowiednią mocą przez Sąd Najwyższy?
W tej sprawie była już uchwała siedmiu sędziów Sądu Najwyższego. Ale jak widać to nie wystarcza, więc wydaje mi się, że ten przepis też powinien być zmodyfikowany. 

Czytaj także: konferencja.LEX.pl/konferencja_ksh/