– Idealnego prawa nie ma, ale warto starać się do niego choćby zbliżyć – mówił prof.  Niewiadomski - podczas zorganizowanej 7 października w siedzibie Pracodawców RP  debaty zatytułowanej „Czy Polsce potrzebny jest kodeks budowlany?”. Główną osią debaty był przygotowany przez niego projekt kodeksu budowlanego.

Zły stan polskiego prawa budowlanego prof. Niewiadomski tłumaczy tym, że do dziś znakomicie trzyma się resortowy system tworzenia prawa. - Jest to główne źródło nieszczęść, bowiem prawo przestaje być systemem, a staje się zbiorem fragmentarycznych rozwiązań. Nic jednak dziwnego, skoro resorty są rozliczane z liczby wniesionych pod obrady Sejmu ustaw, niezależnie od tego, czy są one dobre czy złe – podkreślał. – Trudno zastanawiać się nad racjonalnością stosowania poszczególnych przepisów, skoro mało kto je rozumie – dodał profesor, który przedstawił projekt kodeksu.
Jego kręgosłupem jest przywrócenie zasady wolności budowlanej. – Nie chodzi o to, by móc budować np. w parkach, bo to oczywisty nonsens. Chodzi o to, by umożliwić realizację inwestycji z wyjątkiem ściśle określonych ograniczeń w prawie – dodał prof. Niewiadomski. Jego zdaniem trzeba konkretnie określić zakazy inwestowania, a nie tylko ich domniemywać.

Kolejnym elementem kodeksu budowlanego jest ekonomizacja gospodarowania przestrzenią. – Trzeba powiedzieć inwestorom – możecie działać w konkretnych miejscach wytypowanych przez gminy, które są zobowiązane do zapewnienia tam infrastruktury. Jeśli chcecie inwestować gdzie indziej, to proszę bardzo – ale infrastrukturę musicie sobie zorganizować sami. Na dodatek będziecie płacić wyższe podatki – wyjaśnił koncepcję prof. Niewiadomski. Przedstawił też propozycję następczej, a nie prewencyjnej kontroli procesu inwestycyjnego. – Dziś zanim rozpocznie się budowę, trzeba mieć masę pozwoleń. Może warto pomyśleć, by zrobić inaczej – inwestujesz zgodnie z prawem, ale na własne ryzyko. Jest to pewno nieco kłopotliwe, ale zostawiamy inwestorowi furtkę – może wrócić do kontroli przed rozpoczęciem prac – wyjaśnił profesor. W swoim projekcie kodeksu zajął się też sprawą rewitalizacji terenów zdegradowanych ekologicznie. – Proponuję wspólne studium zagospodarowania przestrzennego dla aglomeracji – mówił profesor. Fundamentem kodeksu ma też być jedna, główna decyzja na rozpoczęcie inwestycji. – Wprowadzamy też zasadę jakości procesu inwestycyjnego. Proponujemy wprowadzenie rejestru budowlanego, który funkcjonowałby jak rejestr sądowy – wyjaśnił prof. Niewiadomski. Jego zdaniem skuteczna walka z korupcją to nie szczegółowe przepisy, a kontrola społeczna.

Zaproponowany przez prof. Niewiadomskiego kodeks budowlany jest alternatywą dla przygotowywanej od trzech lat ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym, która jest obecnie w rządowym centrum legislacyjnym. Zdaniem uczestniczącego w debacie przedstawiciela Ministerstwa Infrastruktury, w projekcie ustawy jest bardzo dużo uregulowań pokrywających się z kodeksem prof. Niewiadomskiego.

Prowadzący debatę doradca Prezydenta Pracodawców RP, Jacek Bielecki, podkreślił jednak, że zdaniem inwestorów rządowy projekt nie tylko nie skróci i uprości prawo, lecz go wydłuży o ok.40 proc. – Więcej będzie procedur, propozycje rządu utrudnią proces inwestycyjny – podkreślił Bielecki.
- Kodeks budowlany może być niespójny z innymi dokumentami – ostrzegał Grzegorz Buczek, Wiceprezes Towarzystwa Urbanistów Polskich. Przedstawił także pogląd, że kodeks budowlany w takim modelu niekoniecznie porusza wszystkie aspekty i respektuje wszystkie wartości.

Andrzej Duch z Urzędu Miejskiego w Gdańsku zwrócił z kolei uwagę na inny problem. Negocjacje planów inwestycyjnych trwają często dwa lata. Inwestorzy napotykają się na bariery infrastrukturalne – ostrzegał. Jego zdaniem inspektorzy nie są w stanie egzekwować prawa.

Architekt jest w sytuacji najmniej komfortowej – stwierdził natomiast Sławomir Żak, Wiceprezes ds. Wewnętrznych Krajowej Rady Izby Architektów. Zaznaczając tym samym, że architekt musi ponosić odpowiedzialność za dużą liczbę informacji wypływających z różnych norm prawnych. Zdaniem Żaka, problemem w znacznej mierze jest odpowiedzialność, którą w tym przypadku trzeba się podzielić solidarnie.