Jak zauważają eksperci Fundacji, „rejestr niedozwolonych stron”, który pojawił się w propozycji nowelizacji ustawy hazardowej, to powtórzenie skompromitowanego pomysłu z 2009 r. o podobnej nazwie – na „rejestr stron i usług niedozwolonych”, z którego poprzednia ekipa rządząca wycofała się po głośnych protestach. - To kolejne – po ustawie „antyterrorystycznej” – przepisy, które ograniczą wolność słowa w sieci- czytamy w opinii.
- Cenzura zwyczajnie nie działa: łatwo ją obejść; nie blokuje wszystkiego, co ma blokować; blokuje treści, które nie miały być blokowane” -  komentuje sprawę Michał Woźniak, hacktywista i ekspert w zakresie nowych technologii.

Niebezpieczne narzędzie
Zdaniem Fundacji Panoptykon, niezależnie od tego, jaki instrument zostanie wykorzystany – a rząd tego nie precyzuje – blokowanie i filtrowanie treści w internecie obarczone jest dużym błędem. W rezultacie użytkownicy mogą utracić dostęp do legalnych treści, a raz stworzona infrastruktura do blokowania sieci może posłużyć do cenzurowania nie tylko stron z hazardem, a wszystkich treści, które w danym momencie okażą się niewygodne. - Jeśli państwo chce skutecznie walczyć z nielegalnymi treściami, trzeba je usuwać, a nie blokować”, komentuje Jędrzej Niklas, ekspert Fundacji. Ale dodaje, że chociaż to rozwiązanie jest trudniejsze, bo wymaga współpracy z zagranicznymi podmiotami, to sprawdza się w praktyce np. w walce z obrazami seksualnego wykorzystywania dzieci..

Nie było konsultacji
Fundacja Panoptykon twierdzi, ze nowelizacja ustawy hazardowej zawierająca pomysł blokowania sieci przygotowywana jest bez oficjalnych konsultacji, chociaż resort finansów informuje zainteresowanych, że przyjmie ich opinie. Fundacja stwierdza, że chociaż nie ma to wiele wspólnego z przejrzystym procesem legislacyjnym, skorzystała z tej możliwości i zachęca do tego wszystkich zainteresowanych. - W naszym stanowisku podkreślamy zagrożenia dla praw podstawowych. Blokowanie zagraża wolności słowa, bo dostęp do stron niezwiązanych z hazardem także może być utrudniony. Ale obawiamy się też dalszego ograniczenia prywatności użytkowników Internetu, jeśli operatorzy będą zmuszeni do gromadzenia informacji o ich aktywności w sieci, po to, żeby udowodnić ministerstwu, że skutecznie realizują obowiązek blokowania niedozwolonych treści - wyjaśnia Jędrzej Niklas. I dodaje, że raz stworzona infrastruktura może zostać wykorzystana do blokowania dowolnych treści. - Nawet jeśli obecny rząd obieca, że nie zamierza nadużywać tego mechanizmu, czy może zagwarantować, że nie zrobi tego kolejny? – pyta retorycznie.

Więcej:
Fundacja Panoptykon: Blokowanie w ustawie hazardowej: nie idźmy tą drogą!>>
Michał „rysiek” Woźniak: Jak skutecznie argumentować przeciw pomysłom cenzury Internetu>>