Podatek Religi ponownie trafił do Trybunału Konstytucyjnego. Wniosek w tej sprawie złożyła Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan. To już drugie zapytanie o zgodność z Konstytucją tej kontrowersyjnej ustawy. Pierwszy złożyła jeszcze w poprzedniej kadencji Platforma Obywatelska, ale po wyborach nie ponowiła go.  Platforma Obywatelska podczas prac legislacyjnych konsekwentnie krytykowała  ten projekt i konsekwentnie zaskarżyła go do TK. Niestety do rozpatrzenia sprawy nie doszło z powodu skrócenia kadencji parlamentu. Zgodnie z obowiązującymi w Trybunale zasadami, wniosek automatycznie wygasł.

Po wyborach PO ogłaszała w tej sprawie sprzeczne komunikaty, ale żadnego konkretnego działania dotąd nie podjęła. Fakt, że dla partii rządzącej 700 mln dodatkowych wpływów w tym roku do NFZ z OC kierowców to istotny element budżetowych bilansów.  Jednak czego nie zrobiła Platforma, zrobiła za nią PKPP Lewiatan, która w swojej skardze zwraca uwagę przede wszystkim na sposób wprowadzenia dodatkowej opłaty. Zdaniem konfederacji posiada ona cechy podatku, a zgodnie z ustawą zasadniczą nowe daniny nie mogą zaczynać swojego obowiązywania w trakcie roku podatkowego (podatek Religi obowiązuje od 1 października 2007r.). Poza tym wysokość opłaty ma być określona w drodze rozporządzenia Ministra Zdrowia, a nie - jak nakazuje Konstytucja - ustawy.  Ponadto ustawa ma naruszać zasadę trójpodziału władzy, wolności działalności gospodarczej oraz równości.

Na niezgodność ustawy o podatku Religi z Konstytucją eksperci zwracali uwagę w opiniach przygotowanych jeszcze podczas prac legislacyjnych. Zostały one jednak  w większości zignorowane przez posłów. Autor jednej z tych opinii - prof. Eugeniusz Kowalewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu twierdzi, że z punktu widzenia zasad tworzenia prawa podatek Religi był "awanturą i skandalem legislacyjnym". Profesor nie ma wątpliwości, że Trybunał Konstytucyjny uzna takie rozwiązanie za niezgodne z Konstytucją.  Małą pociechą jest to, że prof. Kowalewski i inni eksperci oceniający projekt ustawy, gdy wchodził on pod obrady Sejmu i Senatu, nie zostawiali na nim suchej nitki. Większość przygotowanych wtedy ekspertyz kończyła się konkluzją, że jeśli ustawa w takim kształcie zostanie uchwalona, to na pewno trafi do Trybunału Konstytucyjnego. Z dużymi szansami na uznanie za niekonstytucyjną. Cóż z tego, że teraz eksperci mogą powiedzieć: a nie mówiliśmy?! Mówili, a posłowie i senatorowie nie słuchali i robili swoje. Bo mieli cel polityczny i byli zaprogramowani na wprowadzenie takiej nowości, pokazanie, że są w stanie znaleźć dodatkowe pieniądze na zdrowie. Pewnie części z nich nadal wydaje się, że znaleźli. Tylko po co stanowić prawo, z którym potem jest tyle kłopotów?