Rozmowa z Markiem Czecharowskim, sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie

Krzysztof Sobczak: Fundacja Pomocy Ofiarom Przestępstw
obchodzi w tym roku 30-lecie swojej działalności, a pan od 20 lat jest członkiem jej zarządu i od 14 lat prezesem zarządu. A czy uczestniczył pan także jej tworzeniu, był pan przy tym?
Marek Czecharowski:
Bezpośrednio nie uczestniczyłem w tworzeniu tej fundacji, ale byłem tego niejako świadkiem, bo pracowałem wtedy w Ministerstwie Sprawiedliwości. A to była inicjatywa sędziego Wojciecha Tomczyka ówczesnego dyrektora gabinetu Ministra.

To miała być instytucja rządowa?
Nie, ale na skutek towarzyszącej pewnej konferencji międzynarodowej burzy mózgów wokół problemu pomocy ofiarom przestępstw w Polsce powstała idea, by taką fundację powołać. Impulsem do tego była też wiedza o podobnych rozwiązaniach w innych krajach. W każdym razie w listopadzie 1985 r. we współdziałaniu z Wydawnictwem Prawniczym, które było wtedy oczywiście przedsiębiorstwem państwowym, zdecydowano o powołaniu fundacji, formalnie zarejestrowanej w 1986 roku.
To było w tamtych czasach dość ciekawe rozwiązanie, bo była to jedna z pierwszych, jeśli nie pierwsza fundacja w ówczesnej rzeczywistości, powołana na podstawie niewiele wcześniej uchwalonej, bo w kwietniu 1984 roku ustawy o fundacjach. Pierwszym przewodniczącym zarządu został sędzia Eugeniusz Mzyk, dziś sędzia NSA w stanie spoczynku, a wiceprzewodniczącym sędzia, a później znany adwokat Wojciech Tomczyk. Ale wbrew pozorom to nie sami urzędnicy resortu tworzyli tę fundację, bo w gronie założycieli byli też sędziowie, prokuratorzy oraz prawnicy innych zawodów, a także przedstawiciele organizacji społecznych i reprezentanci Wydawnictwa Prawniczego, które było głównym fundatorem. Gdzieś tak chyba po dwóch latach przewodniczącym zarządu fundacji został sędzia Tomczyk; po paru latach natomiast obecny prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego prof. Lech Paprzycki. A od niego z kolei ja przejąłem tę funkcję.

Czytaj: Zasłużona fundacja chce skuteczniej pomagać ofiarom przestępstw>>

I jaki był plan, po co utworzono tę fundację?
Od początku celem fundacji było udzielanie pomocy ofiarom przestępstw, bo oceniano, że jest taka potrzeba, a nie ma odpowiednich rozwiązań dla jej zaspokajania. Ciekawostką jest, że władze państwowe przez wiele lat przywoływały fakt istnienia i prowadzenia działalności przez tę fundację jako wytłumaczenie, obok ciągłych kłopotów z zaplanowaniem niezbędnych funduszy na ten cel, że jeszcze nie utworzono w Polsce państwowego mechanizmu pomocy ofiarom przestępstw, do czego wzywała nas rezolucja ONZ oraz Europejska Konwencja z 1983 r. i szereg dokumentów Rady Europy.
Taka argumentacja, odwołująca się do działalności naszej fundacji znalazła się wręcz w uzasadnieniu do rządowego projektu obowiązującego obecnie Kodeksu karnego, który został uchwalony w 1996 roku. Zacytuję: „Ze względu na trudną sytuację finansową państwa nowy kodeks nie przewiduje państwowego funduszu odszkodowań dla ofiar przestępstw, do czego zobowiązuje nas wspomniana konwencja. W Polsce działa jednak Fundacja Pomocy Ofiarom Przestępstw”. W ten sposób państwo usprawiedliwiało się, że nie może stworzyć stosownych mechanizmów mimo zobligowania przywołaną konwencją.

Można to uznać za komplement dla fundacji.
Ja tak to właśnie traktuję. Znaleźć się w uzasadnieniu nowo uchwalonego kodeksu to poważna sprawa.

Zasłużony komplement? Czy i w jakim stopniu fundacja wypełniała tę przestrzeń, w którą nie bardzo wtedy chciało, czy mogło wejść państwo? Czy było tak, że państwo mogło nic z tym nie robić, ponieważ dobrze zajmowała się tym instytucja społeczna?
Z tym, że państwo mogło nic nie robić oczywiście nie mogę się zgodzić, bo co najmniej zobowiązywała je do tego konwencja i wiele innych wspomnianych dokumentów organów europejskich. Państwo powinno problem rozwiązać, a potem ewentualnie zachęcać organizacje społeczne czy fundacje do uzupełniania tej działalności. A co do działalności fundacji, to choć zaczynała się ona od niewielkiej skali, dość szybko nabrała większego rozmachu. W 1986 roku rozpatrzonych wniosków było ponad 170 i liczba ta systematycznie rosła. W 1987 roku było już blisko 600 spraw, potem liczba ta trochę zmalała. Istotny, wręcz skokowy wzrost nastąpił po przemianach 1989 roku. Na przykład w 1991 roku takich wniosków było prawie 1400. Potem nastąpił ich spadek.


Z jakiego powodu? Wzrost dobrobytu, spadek przestępczości?
Takiej zależności raczej nie da się wykazać, bo przecież wzrost dobrobytu to nie zjawisko odnotowane od razu po 1989 roku. Z początku raczej nawet miao miejsce pogorszenie sytuacji wielu środowisk. No i pierwsza połowa lat 90. ubiegłego wieku to okres skokowego wzrostu przestępczości. A tymczasem już od 1992 roku zaczął się spadek zainteresowania pomocą świadczoną przez fundację, bo w tym właśnie roku zarejestrowano niespełna 500 wniosków. W kolejnych latach nastąpił dalszy ich spadek, potem zaś wzrost do blisko 600 (w 1995 roku) wniosków, lecz później już systematyczny spadek do poziomu stu kilkudziesięciu rocznie.

Zanikała potrzeba społeczna, nie było ludzi pokrzywdzonych przestępstwami?
To oczywiście na pewno nie ta przyczyna. To raczej problem, z którym Fundacja borykała się przez cały okres swojej działalności, czyli trudności w dotarciu z informacją do obywateli.

Ma pan na myśli docieranie bezpośrednio do ludzi potrzebujących takiej pomocy, czy raczej do instytucji, z którymi oni muszą się kontaktować ze względu na swoją sytuację?

Jedno i drugie jest istotne. Oczywiście takie instytucje jak np. ośrodki pomocy społecznej wiedzą o możliwości skorzystania z takiej pomocy i wiedzą o naszej fundacji. Spodziewam się też, że informują o tym swoich podopiecznych. Chociaż może jestem tu zbyt dużym optymistą, bo przecież mało takich wniosków trafia zarówno do nas jak i do państwowego funduszu kompensacji.

Czytaj: Fundacja Pomocy Ofiarom Przestępstw przyjmuje w odnowionej siedzibie>> 

A czy prawnicy, adwokaci i radcowie prawni, ale także prokuratorzy i sędziowie, również policjanci, czyli wszyscy, którzy w swojej pracy mają kontakt z ofiarami przestępstw, nie są dobrymi pośrednikami w tym zakresie?
Na pewno mogliby być. My apelujemy i będziemy apelować do nich, by w sytuacji gdy mają do czynienia z osobą pokrzywdzoną na skutek przestępstwa i widzą, że uzyskanie dla niej zadośćuczynienia ze strony sprawcy jest mało realne, sugerowali jej zwrócenie się o pomoc do naszej fundacji.

A może ta malejąca liczba wniosków jest skutkiem zbyt wysokich wymogów formalnych i nadmiernie rozbudowanych procedur?
Nie sądzę. My przy udzielaniu pomocy musimy oczywiście stosować się do statutu fundacji, ale daje on nam możliwość dość elastycznego działania. Znacznie bardziej elastycznego niż ma to miejsce w przypadku państwowego funduszu. W lipcu 2005 roku została bowiem w końcu uchwalona ustawa o państwowej kompensacie przysługującej ofiarom niektórych przestępstw umyślnych, niedawno zresztą istotnie zmieniona.

Dowiedz się więcej z książki
Nowe środki ochrony i pomocy dla ofiar
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł



To przypomnijmy dlaczego ta ustawa była w ubiegłym roku zmieniona. Bo była krytykowana za zbyt skomplikowane i nadmiernie sztywne wymogi formalne, co bardzo ograniczało możliwości korzystania z niej.
Rzeczywiście spotykała się ona z powszechną wręcz krytyką, najmocniejszą chyba ze strony rzecznika praw obywatelskich. I była to krytyka uzasadniona, bo tamtego funduszu udzielono pomocy także zaskakująco niewielkiej grupie osób. Od początku jego istnienia, czyli praktycznie od 2006 roku, zaczęło się od 322 wniosków i 38 pozytywnie rozpatrzonych, a potem ta liczba systematycznie obniżała się, do 103 wniosków w 2015 roku (uwzględnionych - 42). Wprowadzone we wspomnianej nowelizacji ustawy uproszczenie procedur i złagodzenie wymogów ma zwiększyć zainteresowanie pomocą z tego funduszu, ale teraz trzeba poczekać z oceną, czy tak rzeczywiście się stanie. Nie jestem jednak pewien, czy to tak zadziała, bo choć my w fundacji zawsze mieliśmy bardziej elastyczne procedury, liczba wniosków też jest od lat dość niska. To jest problem do solidnej analizy.
Za chwilę będę chciał do tego wrócić, ale wcześniej chcę spytać, czy fundacja ma z czego udzielać takiej pomocy. Ma fundacja pieniądze?

Skąd je bierze?
Tak, mamy na koncie dość istotna jeszcze sumę i moglibyśmy przy pomocy tych środków udzielić pomocy znacznie większej liczbie osób niż to ma miejsce obecnie. Na początku działalności fundacji była to pewna suma wyasygnowana przez Wydawnictwo Prawnicze jako fundatora. Dlatego zresztą Wolters Kluwer jest obecnie można powiedzieć głównym fundatorem naszej fundacji, bowiem Wydawnictwo Prawnicze stało się w pewnym momencie częścią wydawnictwa LexisNexis, które z kolei niedawno włączone zostało do Wolters Kluwer. W pewnym momencie, za czasów ministra Łukasza Balcera (1988 – 1989) dołożyło się do tego Ministerstwo Sprawiedliwości doceniając działalność fundacji.
Zgodnie ze statutem, fundusz Statutowy Fundacji mogą zasilać darowizny, spadki i szereg innych źródeł. Na początku lat 90-tych ważnym źródłem finansowego wzmocnienia fundacji była decyzja ówczesnego ministra finansów, że wchodzące do Polski firmy organizujące gry hazardowe powinny jakąś część swoich dochodów przekazywać na cele społeczne. Głównym beneficjentem tego wsparcia miała być Fundacja SOS Jacka Kuronia, ale ona była dopiero na etapie organizacji, a my już mieliśmy strukturę i rachunek bankowy, więc doszło do nawiązania współpracy i trochę tych środków trafiło do naszej fundacji. Szybko jednak nastąpiła zmiana tej decyzji.

A czy do fundacji trafiały też zasądzane przez sądy nawiązki?
Tak, przepisy o nawiązkach i o zasądzanych od osób skazanych świadczeniach na cele społeczne, pozwalały sądom na wskazywanie naszej fundacji jako beneficjenta takich świadczeń. Zgodnie z obowiązującym obecnie kodeksem karnym Ministerstwo Sprawiedliwości prowadziło listę takich podmiotów, na rzecz których mogły być zasądzane nawiązki. Nasza fundacja była na tej liście i to jest jedno ze źródeł dochodów fundacji.

To ważne źródło?
Tak, to jest ważne i solidne źródło. Każdego roku na konto fundacji trafiało po kilkaset tysięcy złotych. To oczywiście niewiele w porównaniu z budżetem państwowego funduszu kompensaty, który zgodnie z ustawą na każdy rok dostaje 70 mln złotych, ale ogromna większość z tej kwoty i tak potem wraca do budżetu państwa, wobec jej niewykorzystania, bo jak mówiłem, tam też jest problem z liczbą chętnych i spełniających wymogi formalne beneficjentów. Jednakże w ostatnim czasie zmieniono również przepisy kodeksu w tej mierze i sądy już nie mogą zasądzać nawiązek wprost na rzecz konkretnych organizacji. Takie nawiązki są kierowane na konto Ministerstwa Sprawiedliwości, a organizacje pozarządowe udzielające pomocy ofiarom przestępstw mogą brać udział w konkursach ogłaszanych przez ministerstwo i zabiegać tą drogą o dotacje na swoją działalność.

Czy fundacja, którą pan kieruje też może? I czy występuje?
Może, ale dotychczas nie występowaliśmy o te pieniądze, ponieważ aktualnie nie brakuje nam środków na realizację przyjętych zadań. Gdyby w przyszłości zgłaszało się do nas więcej osób potrzebujących pomocy, to na pewno wystąpimy o taką dotację przystępując do konkursu.

Czy mimo, że już od ponad dziesięciu lat istnieje państwowy fundusz kompensaty dla ofiar przestępstw, to nadal jest potrzeba działania tej fundacji? Bo była ona tworzona dlatego, że nie było takiej instytucji publicznej.
Owszem, jestem przekonany że tak. Dlatego choćby, że nasze działanie jest i może być bardziej elastyczne w traktowaniu osób ubiegających się o pomoc. Statut fundacji pozwala przyznać pomoc niektórym osobom, które poniosły szkody w wyniku innych przestępstw, podczas gdy państwowy fundusz w zasadzie adresowany jest tylko do ofiar przestępstw przeciwko życiu lub zdrowiu. Swego czasu na przykład zgłosił się do nas niepełnosprawny, któremu włamano się do mieszkania i ukradziono komputer, będący dla niego na dobre jedynym środkiem kontaktu ze światem zewnętrznym. On nie poniósł szkody na zdrowiu, więc w państwowym funduszu nie miałby szans, a my uznaliśmy, że jego sytuacja życiowa uzasadnia przyznanie mu pomocy umożliwiającej zakup komputera. Wprowadziliśmy do statutu fundacji zmianę, że w
uzasadnionych przypadkach także ofiara przestępstwa przeciwko mieniu może ubiegać się o naszą pomoc.
Albo inna sytuacja. Pewien obywatel stanął w obronie napastowanej na ulicy kobiety. Okazało się jednak, że szarpiący się są parą i w ten sposób coś sobie wyjaśniają. Ale ten interweniujący, w wyniku pobicia go przez mężczyznę uczestniczącego w sprzeczce, poniósł śmierć. Została niepracująca wdowa z trójką dzieci i niewielkimi szansami na znalezienie pracy. Sąd skazał zabójcę na 12 lat więzienia i zasądził 120 tys. złotych odszkodowania dla rodziny ofiary. Zapewne wszyscy mieli poczucie zadowolenia, że w ten sposób zadbano o los tej rodziny, tylko że ona nic z tego orzeczenia nie wyegzekwowała. Wdowa wystąpiła więc do państwowego funduszu o kompensatę, ale ponieważ nie spełniła jakiegoś warunku formalnego, też nie otrzymała pomocy. My natomiast przyznaliśmy jej, o ile pamiętam 15 tys. złotych, co zapewne złagodziło w owym czasie sytuację tej rodziny.

Kontakt do Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw>>>

To są argumenty za tym, żeby takie niepaństwowe instytucje istniały, nawet jeśli obok jest państwowa. Tylko znowu wraca pytanie: gdzie są ci potrzebujący, skoro tak mało wniosków wpływa do fundacji.
W naszym przekonaniu, mówię o zarządzie fundacji, jest sens kontynuowania tej pracy. Szczególnie ze względu na tę większą elastyczność działania takich struktur w porównaniu z instytucjami państwowymi. My jesteśmy w stanie działać szybciej i w sposób mniej sformalizowany. Bo na przykład sądy, do których kierowane są wnioski o państwową kompensatę, oddalają je często dlatego, że muszą bezwzględnie trzymać się przepisów ustawy. Jeżeli w początkowych przepisach było przewidziane, że od momentu popełnienia przestępstwa do wystąpienia o pomoc nie może upłynąć więcej niż dwa lata, to niejednokrotnie poszkodowanym trudno było zmieścić się w tym terminie. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę to, jak długo trwają czynności procesowe, a także to, że warunkiem ubiegania się o kompensatę jest zakończenie sprawy wyrokiem skazującym lub np. umorzeniem postępowania wobec niewykrycia sprawcy. A do tego jeszcze warunkiem jest niemożność uzyskania odszkodowania od sprawcy przestępstwa, co przecież też wymaga pewnych zabiegów. My również w statucie mamy tę dwuletnią granicę, ale uchwałą zarządu jesteśmy uprawnieni wydłużyć ten termin w uzasadnionym przypadku. Bo wiemy, że w konkretnych sytuacjach często w ciągu tych dwóch lat nie dochodzi do skazania sprawcy przestępstwa, a więc ofiara nie ze swojej winy nie może ubiegać się o kompensatę z państwowego funduszu.

To wróćmy teraz do sygnalizowanego wcześniej problemu, czy jest po drugiej stronie zapotrzebowanie na taką pomoc. Życiowe doświadczenie mówi, że jest bo ciągle słyszymy o ludziach napadniętych, pobitych, wymagających leczenia i rehabilitacji. Tylko jak doprowadzić do kontaktu pomiędzy ich potrzebami i możliwościami Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw?
Mam głębokie przekonanie, że tak właśnie jest, że ta potrzeba istnieje. Natomiast nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tacy ludzie nie trafiają do takiej jak nasza, czy podobnej organizacji, dlaczego tych wniosków jest tak mało. My podejmowaliśmy, podejmujemy i będziemy podejmować różnego rodzaju działania mające popularyzować misję fundacji. Ale mamy duży niedosyt co do ich efektów. No cóż, trzeba szukać nowych metod docierania do ludzi z tą informacją. Być może dziś trzeba bardziej wykorzystywać internet, a w tym także na media społecznościowe. Dyskutujemy o tym w gronie zarządu fundacji pracującego od początku jej istnienia wyłącznie społecznie. Spore nadzieje wiążemy też z doświadczeniem i możliwościami naszego obecnego fundatora, czyli wydawnictwa Wolters Kluwer. To firma, która potrafi docierać różnymi drogami do klientów. To wprawdzie w większości profesjonaliści, ale to też może być szansa. Bo przecież wśród klientów wydawnictwa są adwokaci, radcowie prawni, sędziowie i prokuratorzy, którzy z kolei mają kontakt z ludźmi potrzebującymi pomocy. Może więc tą drogą uda się przeprowadzić odpowiedni przekaz informacyjny. W każdym razie trzeba szukać różnych sposobów dotarcia do ofiar przestępstw potrzebujących pomocy. Może też innego języka należy używać w tej komunikacji. No bo my sędziowie, adwokaci czy redaktorzy z wydawnictwa prawniczego musimy mieć świadomość, że to raczej nie do ludzi o naszej kondycji społecznej i intelektualnej ta oferta jest adresowana. To jest wyzwanie dla nas.
 
Kontakt do Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw>>>