Morawiecki wyraził nadzieję, że w ciągu kilkunastu miesięcy między Polską a KE uda się wypracować "płaszczyznę współpracy". Premier wyraził nadzieję, że "mimo pewnych niezgodności" między Polską a KE, "w najbliższych 12 czy 18 miesiącach uda się wypracować jakąś płaszczyznę dalszej współpracy". - Może nawet pomimo tego, że obie strony zostaną przy swoim zdaniu - dodał.

Czytaj: Polski rząd zapowiada twarde stanowisko wobec groźby użycia art. 7>>

W środę Komisja Europejska będzie w środę analizować ustawy o Sądzie Najwyższym oraz KRS i podejmie decyzje, czy uruchomić wobec Polski art. 7. Mówi on o tym, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE może stwierdzić, że istnieje wyraźne ryzyko poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości Wspólnoty.

Ewentualna decyzja ws. aktywowania art. 7 ust. 1 wobec Polski, podejmowana przez kraje większością czterech piątych, nie wiązałaby się jeszcze z sankcjami, ale byłaby krokiem do ich ewentualnego rozważenia; wprowadzenie sankcji jest mało prawdopodobne, bo wymagałoby jednomyślności; ale już samo uruchomienie art 7. byłoby bezprecedensowym krokiem w historii UE i zmusiłoby stolice do zajęcia stanowiska wobec wydarzeń w Polsce.

- Bardzo chętnie będziemy prowadzili dialog z Komisją Europejską. Natomiast jeżeli KE zdecyduje o wszczęciu jakiejś części procedury artykułu numer 7, to jest to oczywiście jej suwerenna decyzja - powiedział Morawiecki podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Podkreślił, że podczas swojej ubiegłotygodniowej wizyty w Brukseli nie zabiegał o nieuruchamianie art. 7. - To nie jest ta retoryka, żebyśmy my musieli kogoś o to prosić - zaznaczył.

Przypomniał, że w styczniu spotka się z szefem KE Jean-Claude'em Junckerem, by rozmawiać na temat reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Dodał, że być może w spotkaniu tym będzie też uczestniczył wiceszef KE Frans Timmermans. - Jestem gotowy, by porozmawiać na ten temat - zapewnił Morawiecki. I podkreślił, że Polska prowadzi rozmowy w Brukseli z pozycji "równouprawnionego partnera, a nie petenta". (ks/pap)