- Język kodeksu nie oddaje ducha współczesności również w wymiarze socjologicznym i emocjonalnym. Niestety, zawiera sformułowania już na wstępie stawiające pracownika i pracodawcę w opozycji. Mówiąc wprost, nie jest przyjazny stronom, które są wobec siebie obce. Pracownik wykonuje pracę „pod kierownictwem” pracodawcy, który „wyznacza” mu miejsce i czas świadczenia pracy. Pracodawca ma m.in. prawo „żądać” określonych dokumentów od kandydata na pracownika. Ma prawo stosowania wobec niego kar porządkowych, włącznie z karą pieniężną. W tych okolicznościach Kodeks pracy nie może być postrzegany jako współczesny akt prawny, choćby ze względu na język, którego w nim użyto - twierdzi prof. Monika Gładoch. Więcej>>