Rozmowa z prof. dr hab. Ireneuszem Kamińskim z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Instytutu Nauk Prawnych PAN, ekspertem Rady Europy w zakresie swobody wypowiedzi.

Pojawiły się ostatnio w prasie interpretacje wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu  z 4 listopada 2014 r. w sprawie Grzegorza Brauna i prof. Jana Miodka (Braun przeciwko Polsce). Niektórzy publicyści wysnuwają wniosek, że skoro Braunowi należy się odszkodowanie od państwa, to znaczy, że miał rację oskarżając znanego językoznawcę o współprace z SB. Czy to słuszny pogląd?

Sędziowie Trybunału Praw Człowieka orzekający jednomyślnie w tej sprawie nie mieli wątpliwości, że art. 10 Konwencji mówiący o swobodzie wypowiedzi został naruszony. Problem sprowadzał się do odpowiedzi na pytanie, czy oskarżenia kierowane wobec profesora Miodka („profesor był informatorem”) mieściły się w granicach swobody wypowiedzi. Trybunał nie zajmował się kwestią, czy do współpracy profesora z SB faktycznie doszło. To jest zupełnie inne zagadnienie, na co sami sędziowie zwrócili uwagę (par. 49 wyroku). Należy rozróżnić możliwość sformułowania wypowiedzi w debacie publicznej o tym, że są materiały znajdujące się w archiwach IPN świadczące o rejestracji danej osoby jako współpracownika od faktu rzeczywistej współpracy. Istniały dwa tomy związane z rejestracją profesora Miodka jako „tajnego współpracownika”. Zostały one następnie przez SB zniszczone. Czy taka współpraca rzeczywiście była i jak – ewentuolnie – wyglądała, tego zapewne nigdy nie będziemy wiedzieć. Sądy polskie stwierdziły jednak, że nie ma podstaw do twierdzenia, iż prof. Miodek był tajnym współpracownikiem i nakazały Braunowi go przeprosić.
Trybunał w Strasburgu zakwestionował pewne rozróżnienie dokonane przez Sąd Najwyższy . SN stwierdził, że standardy prawne mające zastosowanie do dziennikarza i nie dziennikarza uczestniczących w debacie o ważnych społecznie sprawach są inne. Dziennikarz pełniąc funkcję kontrolną może sformułować mocne stwierdzenia, jełi działa w dobrej wierze i z należytą starannością. natomiast inna osoba, która już tej funkcji nie sprawuje, jak w wypadku Grzegorza Brauna - musi być bardziej powściągliwa, bo wymaga się od niej wykazania prawdziwości jej twierdzeń. Trybunał uznał, że takie rozróżnienie jest nieuzasadnione i nie przekonujące. A nawet groźne dla swobody wypowiedzi. Nie tylko dziennikarz, ale każdy z nas wypowiadając się w debacie publicznej w społecznie ważnych sprawach, podlega zwiększonej ochronie - podkreślił Trybunał.

imagesViewer

Rozumieć należy, że Trybunał  przyznał pierwszeństwo wolności słowa nad prawem człowieka do ochrony jego godności i dobrego imienia?
Są osoby, które mówią o niedostatku ochrony oferowanej przez ETPCz dobremu imieniu jednostki.  Ja jednak podzielam strasburskie spojrzenie. Należy przede wszystkim zapewnić możliwie szeroką wolność publicznej dyskusji. Trzeba też zauważyć , że prof. Miodek jest osobą rozpoznawalną, która wielokrotnie brała udział w dyskusjach, formułując zastrzeżenia wobec procesu lustracji. Zwracał więc uwagę opinii publicznej  na siebie.
Trybunał konsekwentnie akcentuje wartość swobodnej wypowiedzi i otwartej debaty, podczas której mogą padać mocniejsze słowa. Ale takie są prawa demokracji i otwarcia na trudne zagadnienia.

Państwo polskie ma zapłacić Grzegorzowi Braunowi, pozwanemu o naruszenie dóbr osobistych prof. Miodka karę ponad 10 tys. euro?
To nie kara, to zadośćuczynienie w wysokości 14 tys. euro. Na to składają się koszty publikacji przeprosin zasądzonych przez polskie sądy (8 tysięcy), 3 tys. euro jako wysokość honorarium mecenasa Hambury. Pozostałe 3 tysiące to zadosćuczynienie za szkodę niematerialną wynikającą z naruszenia art. 10 Konwencji 

Rozmawiała: Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska