Rozmowa z prof. Adamem Strzemboszem, byłym pierwszym prezesem Sądu Najwyższego

Krzysztof Sobczak: Czy uchwalona w miniony piątek kolejna nowelizacja ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa kończy już proces przejmowania kontroli nad Sądem Najwyższym przez władzę wykonawczą? Pozostało już tylko wyznaczenie nowych sędziów i nowych prezesów?
Adam Strzembosz:
Nie uważam, że już wszystko jest zdecydowane. Ale faktem jest, że ta ustawa, która ma ułatwić i przyspieszyć proces wymiany sędziów i kierownictwa Sądu Najwyższego, jest kolejnym etapem tego procesu. Jednak mnie najbardziej niepokoi to, że ona w wysokim stopniu obniża wymogi kwalifikacyjne dla kandydyatów na sędziów Sądu Najwyższego. Nie wymaga badania dotychczasowej działalności orzeczniczej, dorobku naukowego czy zawodowego, co ten proces sprowadza do parteru. Zobaczymy, kto zgłosi się w ramach trwającej obecnie procedury rekrutacyjnej, czy tych kandydatów będzie wielu, czy Krajowa Rada Sądownictwa będzie miała z kogo wybierać, no i wreszcie kogo wybierze. A najważniejsze będzie to, czy będą to decyzje motywowane politycznie.

Zgłosiło się już kilkadziesiąt osób, ale KRS nie ujawnia jeszcze nazwisk. Nie spodziewa się, pan, że mogą tam być też osoby z dorobkiem. Mówi się na przykład o prof. Małgorzacie Manowskiej, która jest sędzią sądu apelcyjnego, a od ponad dwóch lat dyrektorem Krajowej Szkoły Sądonictwa i Prokuratury.
Też o tym słyszałem, ale to tylko spekulacje, ponieważ nie wiadomo czy ta pani zgłosiła swoją kandydaturę. Ja słyszałem o niej pozytywne opinie jako o sędzi i naukowcu. Ale nie wiemy czy ona kandyduje.

Potwierdziła, że kandyduje na stanowisko sędziego, a media piszą, że "jest po słowie" z ministrem sprawiedliwości w sprawie kandydowania na stanowsko I prezesa, a zastępca tego ministra wprost mówił, że jeśli będzie kandydować, to świetnie nadawałaby się na pierwszego prezesa. Minister i sama kandydatka twierdzą, że nie było takich rozmów.
Mam nadzieję, że nie było, bo nie chce mi się wierzyć, żeby poważna osoba, z dorobkiem naukowym i sędziowskim chciała uczestniczyć w takim procederze. Że ktoś o takiej pozycji społecznej zechce przyjąć rolę wysłannika władzy wykonawczej mającego zadanie podporządkowania Sądu Najwyższego. Przecież każda taka osoba wie, że jej życie nie kończy się na tej czy kolejnej kadencji. Przecież przyjdzie moment, kiedy ludzie będą podawać rękę lub nie. To jednak dla wielu ludzi jest ważne.

Czytaj: Prof. Manowska do SN kandyduje, ale o nominacji na I prezesa nie chce mówić>>

Ale zanim przyjdzie czas na takie weryfikacje postaw, po ewentualnej zmianie władzy może stanąć kwestia legalności tych ustaw i ich kolejnych szybkich nowelizacji, na podstawie których realizowane są obecnie te działania. Nowa większość parlamentarna może szybko unieważnić te ustawy.
Taki scenariusz jest możliwy. Ale nimi w pierwszym rzędzie powinien zająć się nowoukształtowany, prawdziwy Trybunał Konstytucyjny. I ocenić, czy te ustawy są i czy były zgodne z konstytucją. W mojej ocenie ten sposób procedowania, jaki mogliśmy obserwować przy okazji prac nad tymi ustawami powoduje, że naruszeń o charakterze formalnym jest bez liku, nie mówiąc już o przepisach naruszających wprost konstytucję. Jak choćby ten przepis najnowszej nowelizacji, według którego jeżeli wszyscy uczestnicy konkursu na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego nie odwołają się od decyzji KRS do Naczelnego Sądu Administracyjnego, to nie wstrzymuje to mianowania tych, którzy zostali zaopiniowani pozytywnie, jest tak skandaliczny, że oczywiście żaden trybunał mający minimum przyzwoitości takiego przepisu nie utrzyma.

 



Domyślam się, że ma pan na myśli jakiś przyszły Trybunał Konstytucyjny. Przewiduje pan, że po zmianie władzy dojdzie w tej instytucji do zmian?
Jestem przekonany, że w różnych miejscach myśli się o tym i zapewne są brane pod uwagę różne warianty. Może przygotowana zostanie nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, która w nowy sposób ureguluje tryb doboru kandydatów na sędziów, żeby Trybunał nabrał innego charakteru i innej ważności. Ale mam nadzieję, że tym siędziom legalnie wybranym pozwoli się dokonczyć 9-letnie kadencje, bo nie należy łamać prawa dla naprawiania złamanego prawa.
W każdym razie wydaje mi się, że zakwestionowanie tych ustaw, a zatem także ich konsekwencji, będzie możliwe.

To może być trochę dalsza perspektywa. Tymczasem wcześniej może pojawić się wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a jeszcze wcześniej ustanowione przez ten trybunał zabezpieczenie, nakazujace wstrzymanie wprowadzania zmian w Sądzie Nawyższym. Co wtedy z tymi ustawami i kolejnymi nowelizacjami? Wchodzą w życie i cały ten proces zmian jest realizowany?
Jeśli trybunał zakwestionuje zgodność tych ustaw ze standardami unjnymi, to one nie będą mogły funkcjonować. Podobnie, jeśli w ramach zabezpieczenia nakaże wstrzymanie ich stosowania.

A jeśli orzeczenie, albo postanowienie o zabezpieczeniu nastąpi już po wystąpieniu niektórych skutów tych kwestionowanych regulacji? Gdy KRS wskaże kandydatów na sędziów a prezydent szybko ich powoła.
To będzie zależało od tego orzeczenia. Ale możliwe jest, że Trybunał zablokuje te działania w takim momencie, że jeszcze one nie będą skuteczne. Że wstrzyma wykonywanie tych przepisów aż do ostatecznego rozstrzygnięcia.


Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Przepisy>>