Rozmowa z prof. Mariuszem Załuckim, adwokatem, dyrektorem Instytutu Prawa Prywatnego, Kierownikiem Katedry Prawa Cywilnego Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.

 

Aleksandra Partyk: W obszernym uzasadnieniu projektu wskazano, iż działalność prowadzona indywidualnie przez osoby fizyczne to najpopularniejsza forma wykonywania działalności gospodarczej w Polsce. Gdy jednak przedsiębiorca wpisany do CEDIG umrze, to w obecnym stanie prawnym zachowanie pełnej ciągłości działalności przedsiębiorstwa jest w zasadzie niemożliwe. Jakie obecnie są losy firmy po śmierci przedsiębiorcy?

Mariusz Załucki: W prawie polskim brakowało takich instrumentów, które odnosiłyby się do dziedziczenia przedsiębiorstw rodzinnych. Ustawodawca problematyką prawa spadkowego w ostatnim czasie się nie zajmował. Było to o tyle uzasadnione, że żyliśmy w czasach, w których nie było czego dziedziczyć, stąd nie było problemów prawnospadkowych. Nagle, w ciągu ostatnich kilkunastu lat, pojawiło się wiele problemów na tym tle. Te spory w jakiś sposób trzeba rozstrzygać. W analizowanym projekcie ustawodawca stara się rozstrzygnąć tę kwestię. Dziś gdy osoba prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą umiera, to pojawiają się liczne problemy. Trudności pojawiają się najczęściej tam, gdzie jest kilku spadkobierców. Czasami stan trwać może nie tylko do wydania postanowienia o stwierdzeniu praw do spadku, ale nawet aż do działu spadku. Często przez długi okres czasu nie można stwierdzić, gdzie znajduje się ośrodek decyzyjny przedsiębiorstwa. Ustalenie tego może zająć nawet kilka lat. Skutkiem zaś może być to, że zanim dojdzie do podziału przedsiębiorstwa, to przestanie ono istnieć.
 

Jakie są statystyki?

Jak chodzi o przedsiębiorstwa rodzinne, to rzadko kiedy dotrwają one do trzeciego pokolenia. Czasami nie udaje się nawet doprowadzić do skutecznej sukcesji rodzinnego biznesu na dzieci. Przedsiębiorcy zazwyczaj nie planują tego, co może stać się po ich śmierci. Na świecie, w krajach bardziej odpowiedzialnych, bardziej świadomych, istnieją już od dawna regulacje prawne w tym przedmiocie.
 

Czy obecnie tworzy się plany sukcesji firm?

Według statystyk tylko kilka procent przedsiębiorców zastanawia się, jak przekazać swój biznes w ramach rodziny. Jako przedsiębiorcy nie jesteśmy zainteresowani planowaniem spadkowym. Ten trend odnosi się do całego społeczeństwa - mało kto sporządza testamenty. Wydaje mi się, że to dlatego, iż nie wiemy, że jest taka możliwość.
 

Co dzieje się obecnie z wydanymi koncesjami gdy biznesmen umiera?

Problem przepisów publiczno-prawnych jest taki, że następca prawny musi się starać o nowe koncesje, nowe zezwolenia. Te procedury są długotrwałe. To może skutkować tym, że przedsiębiorstwo okresowo nie będzie działać, nawet jeśli spadkobiercy są zgodni co do kontynuowania rodzinnego "interesu".
 

Co z sytuacją zatrudnionych przez zmarłego biznesmena pracowników?

Formalnie w takiej sytuacji stosunek pracy ulega zakończeniu. Jeśli mamy w danym przypadku "rozsądne" następstwo prawne, to zawierane są nowe umowy o pracę. Powstaje jednak pytanie, czy takie rozwiązanie jest odpowiednie - zarówno z punktu widzenia pracowników, jak i tej osoby, która "przejęła" biznes.

 

LEX Gamma Biznes >>
 

 

 

Według projektu ustawa ma wejść w życie 1 czerwca 2018 r. Warto przybliżyć jego najważniejszą instytucję - zarząd sukcesyjny.

Zarząd sukcesyjny to regulacja podobna do tymczasowego zarządcy spadku. Oczywiście "diabeł tkwi w szczegółach". Należy zwrócić uwagę, że bardziej optymalną jest przy tym ścieżka ustanowienia zarządcy sukcesyjnego. W obu przypadkach chodzi jednak o osobę, która przez określony czas ma zarządzać masą majątkową. To, jak nazwiemy taką osobę - czy zarządcą sukcesyjnym, czy tymczasowym zarządcą spadku - nie stanowi większej różnicy. Projektowana ustawa wprowadza natomiast pewne specjalne mechanizmy. Aby je ocenić, należałoby je najpierw sprawdzić w praktyce. Dopiero najbliższe 10 - 20 lat pokaże, w jaki sposób realizowany będzie zarząd sukcesyjny.
 

Projekt zakłada możliwość powołania zarządcy sukcesyjnego za życia przedsiębiorcy oraz po jego śmierci. Jakie rozwiązanie jest najbardziej optymalne - z punktu widzenia firmy rodzinnej?

Ciężko przewidzieć, co byłoby lepsze. Spadkodawca może mieć "chytry" plan i widzieć swojego następcę w innej osobie. Taka osoba może docelowo będzie spadkobiercą i zarządcą sukcesyjnym. Może być też tak, że po śmierci osoby prowadzącej działalność gospodarczą, to spadkobiercy porozumieją się i ustalą, kto powinien zarządzać przedsiębiorstwem.
 

Uprawnienie do powołania pierwszego zarządcy sukcesyjnego ma wygasać z upływem 2 miesięcy od dnia śmierci przedsiębiorcy. To dobry termin?

Trudno powiedzieć, czemu nie przewidziano miesiąca, a czemu nie 3 miesięcy. Ustalenie, że ma to być 2-miesięczny termin jest dla mnie niezrozumiałe. Zarządca sukcesyjny powinien być powołany jak najszybciej. To oznacza, że termin wynikający z projektu można uznać za zbyt długi. W pewnych przypadkach taki okres może być jednak niewystarczający.
 

Współautor projektu - wiceminister przedsiębiorczości Mariusz Haładyj wskazywał we wtorek w Sejmie, że równolegle rozważana jest możliwość przekształcania działalności prowadzonej jednoosobowo - po śmierci przedsiębiorcy - w spółkę prawa handlowego. Czy w Pana ocenie słusznym byłoby wprowadzenie takich regulacji?

Przekształcanie jednoosobowo prowadzonej działalności w spółkę to jedno z możliwych rozwiązań. Taki pomysł wydaje się być rozsądny. Nawet bardziej mi się podoba, niż projektowana instytucja zarządcy sukcesyjnego. Problematyczną może być jednak kwestia przekształcenia organizacyjnego i kosztów dla spadkobierców, szczególnie z punktu widzenia prawa podatkowego. Jak widać projektodawca nie jest jeszcze pewien, co do ostatecznego kształtu ustawy. Stąd trudno oceniać ten projekt.
 

Ustawa ma nie dotyczyć np. rolników. Czy zawężenie jej wyłącznie do przedsiębiorców podlegających wpisowi do CEIDG jest właściwe?

Gospodarstwo rolne to szczególny rodzaj przedsiębiorstwa. Dziwi mnie takie wyłączenie. Jeśli bowiem już regulujemy pewien obszar dziedziczenia, dlaczego tu wyłączać rolników. Być może jest jakaś przyczyna, której nie znam.

Czy wprowadzone w ustawie regulacje są wzorowane na innych ustawodawstwach?

Model zarządu masą spadkową to model anglosaski. Ciężko porównywać jednak rodzimy system z brytyjskim. Czasami szukamy "cudzych" rozwiązań i je adaptujemy. Niekiedy po pewnym czasie dochodzimy jednak do wniosku, że nie było to trafne. Na pewno więc system brytyjski był inspiracją dla projektodawcy. Ale tamtejsze rozwiązania nie mogą być uznane za "lek na całe zło".
 

Według projektu, korzystanie z nowych rozwiązań ma być w pełni dobrowolne. Czy w przypadku uchwalenia ustawy w obecnym kształcenie, rekomendowałby Pan przedsiębiorcom korzystanie z tych instytucji?

W konkretnych wypadkach projektowane rozwiązania mogą okazać się dobre. Nie oznacza to też, że nie można w dalszym ciągu korzystać z innych instytucji prawa spadkowego, np. z zapisu windykacyjnego. Dla niektórych przedsiębiorców zapis windykacyjny nie byłby wystarczający jako rodzaj następstwa prawnego. Natomiast w innych przypadkach może się sprawdzić.

W projekcie wskazano, iż celem zmian ma być zapewnienie przedsiębiorcom będącym osobami fizycznymi warunków do zachowania ciągłości funkcjonowania przedsiębiorstwa po ich śmierci. Czy ten cel zostanie osiągnięty?

Sama idea uporządkowania tych kwestii jest jak najbardziej poprawna. Trudno jednak dziś ocenić mechanizmy przewidziane w tej regulacji. Problem wynika z tego, że mamy znaczną ilość przedsiębiorstw jednoosobowych, a wiele z nich to "duże firmy". Niejednokrotnie nie powinny być one w tej formie organizacyjno-prawnej prowadzone. Należy uświadomić przedsiębiorcom, że jednoosobowa działalność gospodarcza to nie jedyna forma prowadzenia biznesu. Przychylna przedsiębiorcom zmiana przepisów mogłaby być rozwiązaniem być może lepszym niż analizowany projekt.
 

Zmiany mają objąć łącznie 38 ustaw. Szykuje się rewolucja w prawie?

Jak chodzi o prawo spadkowe - to na pewno tak. Sam mechanizm proponowany w przepisach projektu jest nieznany dotychczas w takim wymiarze w polskim prawie. To może rodzić wątpliwości, które dotychczas nie istniały. Część problemów zostanie rozstrzygnięta, ale z pewnością pojawią się i nowe. Poważne zastrzeżenia w kontekście tego projektu budzi to, że w zasadzie nie był on dyskutowany w szerszej skali. Mam takie wrażenie, że projekt przez jakiś czas był "schowany do szuflady". Teraz prace nabrały tempa. "Przespano" jednak nad nim dyskusję. Stąd nie wróżę wielkiego powodzenia temu projektowi, zwłaszcza, że propozycja zmian ma dotyczyć prawie 40 ustaw. Bez dyskusji może się okazać, że niektóre rozwiązania są niedoskonałe. Mam nadzieję, że być może będziemy rozmawiać na temat optymalnego kształtu dziedziczenia w prawie polskim. Myślę, że jesteśmy u progu takiej dyskusji. Jak chodzi o prawo spadkowe, to kilka lat temu, taka dyskusja "raczkowała", ale później popularność innych dyscyplin wygrała z kwestiami dziedziczenia. To dziedzina, którą niechętnie się zajmujemy. Śmierć nie jest tym, co jest nam bliskie, choć prędzej czy później się wydarzy.
 

Jak ocenia Pan tę regulację?

Dzisiaj nie umiem jej ocenić. Będę w stanie ocenić ją za 10 lat. Wstępnie wymaga ona szerszej dyskusji, zanim prawo zostanie uchwalone. W projekcie jest ok. 100 stron nowych przepisów, co świadczy o tym, że to bardzo kompleksowa regulacja. Zwróćmy uwagę, że cały obszar przepisów dotyczących dziedziczenia w kodeksie cywilnym jest uboższy od zaproponowanej regulacji.
 

Rozumiem, że za 10 lat możemy odbyć drugą rozmowę na ten temat?

Tak. Mam nadzieję, że wtedy będziemy rozmawiali o tej ustawie w dalszym ciągu na etapie projektu.