Rzecznik Trybunału Konstytucyjnego podczas konferencji prasowej zdementował informacje zawarte w poniedziałkowym artykule. Jednak to dementi dotyczy tylko kwoty 21350 zł, co jest zapewne efektem zaokrąglenia przyjętego przez redakcję "Faktu".
Potwierdził jednak, że na nagrody w 2017 roku rzeczywiście wydano 1 mln 578 tys. 650 zł, a także że przeznaczone one były dla wszystkich 113 pracowników Trybunału Konstytucyjnego. Nie sprecyzował jednak, że to kwota brutto, a wysokość nagrody średnio na jednego pracownika podawał w wysokości netto.

Tymczasem jeśli kwotę 1578650 zł podzieli się na 113, to wychodzi 13970 zł. Kwota netto jest oczywiście niższa, ale u każdego pracownika jest ona inna, w zależności od tego, według którego przedziału skali podatkowej jest on rozliczany w momencie wypłaty nagrody.
Dlaczego rzecznik podał wysokość nagród w wersji netto, gdy wszystkie świadczenia pracowników podawane są w wersji brutto, a dopiero po indywiduwalnym opodatkowaniu każdy poznaje swoją kwotę "na rękę"? Żeby stworzyć wrażenie, że nagrody były niższe niż w rzeczywistości?

Wydaje się to trochę niepoważne, bo przy pomocy najprostszego kalkulatora można to sobie przeliczyć. Wynik nie pokazuje żadnych szaleństw finansowych w TK (niecałe 14 tys. brutto rocznie na pracownika), po co więc te kombinacje z przechodzeniem z netto na brutto i odwrotnie?

Vademecum Głównego Księgowego>>