- Wcześniej Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał, że niedopuszczalne jest pozywanie innego państwa przed polski sąd - mówi w Dzienniku Bałtyckim mec. Roman Nowosielski, który zdecydował się bezpłatnie reprezentować okaleczonego podczas pacyfikacji mężczyznę. - My zaś nadal uważamy, że w przypadku zobowiązania wynikającego z czynu niedozwolonego, a takim była nieuzasadniona militarnie pacyfikacja wsi Szczeczyn, właściwym do rozpoznania sprawy jest sąd w kraju, w którym powstało zobowiązanie. Cieszy, że Sąd Najwyższy zdecydował się pochylić nad tym problemem. W Europie Włochy i Grecja już uznały, że tamtejsze sądy mogą rozpatrywać procesy przeciw państwu niemieckiemu.

Ewentualna, precedensowa decyzja Sądu Najwyższego o możliwości skarżenia rządu Niemiec przed polskim sądem może spowodować trudne teraz do oszacowania skutki prawne i polityczne. Sam Winicjusz Natoniewski mówi krótko: - Ruszy lawina pozwów od innych ofiar wojny. - Nieprzypadkowo pozew trafił do sądu polskiego - mówi w Dzienniku Bałtyckim mec. Roman Nowosielski. - Osoby, które z żądaniami odszkodowań występowały przed sądami niemieckimi, miały złe doświadczenia. Tamtejsze sądy uznawały, że roszczenia pokrzywdzonych uległy przedawnieniu i oddalały powództwa. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku, który orzekł, że z powodów formalnych polski sąd nie może jej w ogóle rozpatrywać.  Podobną opinię wydał również Sąd Apelacyjny. W związku z tym jesienią tego roku prawnicy reprezentujący ofiarę zbrodni hitlerowskich wystąpili o kasację do Sądu Najwyższego. I tu zaskoczenie - zamiast od razu uznać kasację za bezzasadną, Sąd Najwyższy postanowił wnikliwie rozpatrzeć skargę Winicjusza Natoniewskiego. Wystąpił równocześnie do Ministerstwa Sprawiedliwości z pytaniem, czy wobec państwa niemieckiego można stosować immunitet jurysdykcyjny.
(Źródło: DB/KW)