Wyrok szczecińskiego Sądu Okręgowego nie jest pierwszym sukcesem frankowiczów w sporze z bankami na tle legalności stosowania klauzuli walutowej. Znacznie wcześniejsze i bardziej istotne orzeczenie zapadło w Warszawie, przed Sądem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, gdzie wyrokiem z dn. 14 XII 2010 (sygn.akt XVII AmC426/09) uznano za abuzywne szereg klauzul z umów walutowych banku, w tym kluczową klauzulę indeksującą kredyt wg waluty obcej. Wyrok ten został utrzymany w mocy przez Sąd Apelacyjny w Warszawie i obecnie klauzula indeksująca jest w rejestrze klauzul niedozwolonych. W myśl art. 479(43) k.p.c. wyrok ten cieszy się skutecznością wobec osób trzecich od chwili wpisu do rejestru.
Więcej na ten temat>>>

Wpis do rejestru obowiązuje?
Znaczenie wpisu do rejestru klauzul niedozwolonych dla innych klientów zarówno pozwanego banku, jak i innych banków nie jest do końca obowiązujące. Ogólnie, zarówno literatura prawnicza, jak sądy w tym Sąd Najwyższy różnią się tu w poglądach.  Z jednej strony prezentowana jest teza, że wpis do rejestru przesądza o abuzywności zakazanej klauzuli, bądź klauzul z nią tożsamych (np. uchwała Sądu Najwyższego z dn. 19 I 2003r., sygn.akt III CZP 95/03), z drugiej, są zwolennicy poglądu, że wyrok ten wiąże jedynie konkretnego przedsiębiorcę, zaś w wypadku innych stanowi jedynie wskazówkę interpretacyjną. Taki pogląd przyjął z kolei Sąd Najwyższy w powoływanym przez autorów artykułu orz. z dn. 30 maja 2014r. sygn. akt III CSK 204/13. Podkreślić jednak należy, że szczeciński wyrok nie dotyczył klauzuli indeksującej, a klauzuli tzw. doręczeń zastępczych. Sąd Najwyższy przedstawił tu pogląd, ze dopuszczalna jest w ramach konkretnego sporu samodzielna ocena sądu, czy dana klauzula ma charakter klauzuli niedozwolonej, czy też nie.   Stwierdził bowiem „(…) Zainicjowana kontrola indywidualna, jak w niniejszej sprawie, służy w takim wypadku wyjaśnieniu rzeczywistego charakteru postanowień umowy. Trudne do zaaprobowania jest przy tym mechaniczne przenoszenie oceny abuzywności z wyroku zapadłego w odniesieniu do innego postanowienia umownego”.
Czytaj: SN: można unieważnić klauzule walutowe w kredytach hipotecznych>>>

Z każdą sprawą do sądu
Przenosząc powyższe uwagi na grunt konkretnych spraw prowadzonych przed sądami, podkreślić należy, że w obowiązującym stanie prawnym żaden frankowicz nie powinien żywić płonnej nadziei, że banki dobrowolnie przyznają, że stosowane przez nich klauzule walutowe mają znamiona klauzul abuzywnych. Chociażby nawet stosowane przez nich klauzule miały identyczną treść jak wpisane do rejestru. W myśl prezentowanych, rozbieżnych zresztą, stanowisk piśmiennictwa i orzecznictwa, wpis do rejestru klauzul  sądowego stanowi jedynie wskazówkę dla sądów, że dana klauzula jest klauzulą niedozwoloną. Przesądzenie tego musi nastąpić w danym, konkretnym postępowaniu sądowym. Za każdym więc razem klient banku, który będzie miał zamiar kwestionować legalność klauzuli walutowej musi udać się do sądu. I tam wykazać, że zastosowana przez bank w umowie z nim klauzula ma znamiona klauzuli abuzywnej. Z pewnością nie jest to zadanie łatwe, gdyż banki walczą w takich sprawach do ostatniej kropli krwi, wykorzystując każde potknięcie oponenta. Z tej właśnie przyczyny łatwiej jest taki sądowy spór z bankiem przegrać niż wygrać, i to pomimo tego, że dana klauzula (lub zbliżona) jest w rejestrze klauzul niedozwolonych. 

ID produktu: 40158250 Rok wydania: 2011
Autor: Edyta Rutkowska-Tomaszewska
Tytuł: Nieuczciwe praktyki na rynku bankowych usług konsumenckich

Moc traci klauzula, nie cała umowa
W tym miejscu podkreślić należy, ze w razie wykazania abuzywności klauzuli indeksującej tylko ona traci swoją moc prawną. Precyzyjniej, wyrok stwierdzający abuzywność ma jedynie charakter deklaratoryjny i klauzula uznawana jest za taką od momentu zawarcia umowy (skutek ex tunc) Pozostałe postanowienia umowy, w tym dotyczące spłaty kredytu, ilości rat, czy w końcu klauzula ustalająca wysokość oprocentowania pozostają w mocy. W tej sytuacji więc nasuwa się naturalny wniosek, że klienci powinni spłacać bankowi jedynie kwotę bazową, oprocentowaną wg stopy procentowej wskazanej w umowie. Z reguły to będzie kwota LIBOR powiększona o marżę banku. Z uwagi na to, że klienci z reguły płacili przez lata kwoty dużo wyższe niż wynikające z tego wyliczenia, przysługiwać im będzie roszczenie o zwrot nadpłat.

Autor: adwokat Andrzej Nogal, Warszawa