Informację taką polski minister spraw zagranicznych przedstawił wchodząc w poniedziałek rano na spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych w Brukseli.

Czytaj: KE uruchamia art. 7 wobec Polski>>

- Polska realizuje reformy, które zostały wprowadzone w życie. Będziemy obserwować jak one są realizowane i myślę, że będzie później chwila do refleksji - powiedział szef MSZ, wchodząc na spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych w Brukseli.

Jak poinformował, Polska odpowie na rekomendacje Komisji Europejskiej do 20 marca, czyli w przewidzianym terminie.

Bezpośrednio po niedzielnym spotkaniu z Timmermansem Czaputowicz mówił, że rozmowa miała konstruktywny i przyjazny charekter ale podkreślał, że polski rzad jest przekonany o słuszności swojego stanowiska. - Uważamy, że mamy rację, że proces reformy sądownictwa odbywa się w sposób zgodny ze standardami Unii Europejskiej - powiedział w niedzielę Czaputowicz.

Natomiast w poniedziałek szef polskiej dyplomacji rozmawiał w Brukseli ze swoimi odpowiednikami ze Słowenii, Rumunii, Szwecji, Holandii i Austrii. Według źródeł jednym z poruszanych tematów była kwestia praworządności.

Ze źródeł dyplomatycznych wynika, że wśród poruszanych tematów była również kwestia praworządności w kontekście uruchomionego przez Komisję Europejską art 7. unijnego traktatu.
- W przedstawionej krajom UE argumentacji ws. reform polskiego wymiaru sprawiedliwości będziemy chcieli dowieść nieobiektywności stanowiska Komisji Europejskiej, w taki sposób, żeby nie antagonizować naszego partnera - powiedział Czaputowicz.

Pytany, czy udało mu się przekonać partnerów do stanowiska polskiego rządu ws. prowadzonych w naszym kraju reform sądownictwa, Czaputowicz przyznał, że w rozmowach na ten temat zaobserwował "obawy niektórych krajów członkowskich i sugestie, (...) że głosowanie w Radzie UE ws. stwierdzenia poważnego ryzyka naruszenia przez Polskę wartości traktatowych nie byłoby dobrym rozwiązaniem". - No ale to oczywiście zależy od naszych rozmów z Komisją i z państwami członkowskimi - dodał minister. Zaznaczył przy tym, że Polska nie obawia się ewentualnego głosowania i będzie musiała je zaakceptować.