Toruńska Okręgowa Rada Adwokacka podjęła uchwałę, w której wyraża "potrzebę utworzenia Sądu Apelacyjnego w Toruniu". - To inicjatywa oddolna, o której poinformujemy resort sprawiedliwości - powiedział w Gazecie Wyborczej mecenas Jan Kwietnicki, dziekan ORA. - Ale najpierw chcemy namówić do wydania podobnych uchwał inne samorządy: radców prawnych, notariuszy itp. oraz zachęcić do współpracy władze Sądów Okręgowych w Toruniu i Włocławku. Bierzemy na siebie ciężar utworzenia koalicji dobrej woli dla pomysłu utworzenia apelacji w Toruniu. Myśleliśmy o tym od dawna, ale wreszcie jest odpowiedni klimat.

- Pod względem obszaru jesteśmy jedną z największych apelacji w Polsce - przyznaje sędzia Klugiewicz. - Sięgamy aż pod Krośniewice i Mogilno. Aby stamtąd dojechać do naszego sądu trzeba pokonać blisko 300 km. Podlega nam aż sześć sądów okręgowych, żadna apelacja tylu nie obejmuje.  Za utworzeniem apelacji w kujawsko-pomorskim przemawiają m.in. wspomniana odległość do Gdańska, bliskość wydziału prawa UMK, trudności lokalowe gdańskiego SA a także antymotywacyjny system płac, który nie sprzyja temu, by sędziowie spoza Gdańska starali się o awans do tamtejszej apelacji (rezygnują z tego choćby sędziowie z Torunia).   Jeśli resort zgodzi się na powołanie apelacji w naszym regionie, będzie ona najmniejszą w kraju - nawet gdyby zostały włączone do niej sądy płockie, co odciążyłoby SA w Warszawie. Problemem będzie wtedy lokalizacja, bo aspirują i Toruń, i Bydgoszcz. - Chcemy, aby SA był Toruniu, bo to prestiż dla miasta - mówi mec. Kwietnicki. - Poza tym Bydgoszcz ma już Wojewódzki Sąd Administracyjny, więc apelacja powinna powstać u nas.

(Źródło: GW/KW)