Duże firmy i korporacje zawodowe od dawna korzystają z usług prywatnych sądów arbitrażowych, ale zwykli obywatele wciąż mogą swoich racji dochodzić tylko przed sądami powszechnymi. Wyjątkowo uprzywilejowani pod tym względem byli tylko mieszkańcy Ełku, gdzie pięć lat temu powstał prywatny sąd założony przez Kamila Ciesielskiego. Do dziś reklamuje się, że jest tańszy i szybszy od sądów tradycyjnych.
Ale od kilku tygodni Ciesielski nie jest już jedyny. Prywatny sąd mediacyjny powstał w Tychach, a jego założycielem jest Marek Jarocki, właściciel firmy transportowej. - Od 15 lat działam w branży przewozowej i ten czas kojarzy mi się z ciągłą walką o niezapłacone faktury. Nikt nikomu nie płacił w terminie. Jak mnie nie zapłacili, to nie mogłem zapłacić komuś innemu i tak nakręcała się spirala. Ale jak sprawy trafiały do sądów, to na wyrok czekało się latami - mówi Jarocki.

Kodeks postępowania cywilnego dopuszcza możliwość tworzenia sądów polubownych, ale do niedawna ich orzeczenia musiały potwierdzać jeszcze sądy powszechne. Teraz akceptacji wymaga jedynie tzw. klauzula wykonalności dla komornika, a wyrok sądu mediacyjnego ma moc prawną na równi z wyrokiem sądu powszechnego. Pod warunkiem jednak, że obie strony zgodzą się, by ich spór rozstrzygał właśnie sąd prywatny, a nie tradycyjny.
Sądy prywatne - właściwszą nazwą byłyby firmy mediacyjne - nie mogą też zajmować się wszystkimi sprawami, np. adopcją, orzekaniem rozwodu czy zarzutami kryminalnymi. - Ale możemy za to skupiać się na sprawach, gdzie możliwe jest porozumienie: ktoś komuś nie zapłacił za wykonaną usługę, sfuszerował remont czy nie dostarczył towaru na czas - wylicza Jarocki.
Na początku chce specjalizować się w sprawach gospodarczych i rozstrzygać spory pomiędzy przedsiębiorcami. Magnesem mają być konkurencyjne ceny. - Wadium w sądach powszechnych wynosi 5 proc. wartości sporu, a u nas tylko 2 proc. No i odpadają też koszty związane z zatrudnieniem adwokata - wylicza Jarocki.
Kamil Ciesielski z Ełku wspomina, że największą barierą do pokonania był opór środowiska prawniczego, szczególnie ludzi starszej daty. - Dopiero gdy o moim prywatnym sądzie napisało kilka gazet, a Ministerstwo Sprawiedliwości potwierdziło, że działam legalnie, mogłem rozwinąć skrzydła - mówi Ciesielski i dodaje, że większość spraw, jakie rozpatruje, związana jest z codziennym życiem. - Wbrew pozorom ludzie rzadko chcą iść na noże i chcą się porozumieć. Czasami wystarczy tylko, że ktoś ich uważnie wysłucha - mówi Kamil Ciesielski.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice